czwartek, 11 lipca 2013

hej hej

cześć, właśnie dowiedziałam się, że jutro jadę na weekend nad jezioro i mnie nie będzie. byłabym dopiero w poniedzialek, więc wtedy postaram się dodać następną cześć i może będzie dłuższa niz te poprzednie ;)

wtorek, 9 lipca 2013

2 rozdział. ,, Dlaczego to zrobiłaś .? ''

Z rana jakieś pyszne zapachy dochodziły do mojego pokoju. Nie potrafiłam się oprzeć, więc założyłam szlafrok i prędko popędziłam w kierunku kuchni. Natasha znowu coś przysmażała, tym razem były to naleśniki. Czy ona musi być aż taka dobra.?
- Oo, widzę, że księżniczka już wstała. ? To jak, zjemy śniadanie i szykujemy się do wyjścia. ? - zapytała nakładając naleśniki na talerz.
- Pewnie, strasznie jestem głodna, i jeszcze ten zapach - na potwierdzenie słów zaburczało mi w brzuchu.
 Po zjedzeniu wybornego śniadania postanowiłyśmy obie razem pozwiedzać miasto i zrobić zakupy. Na szczęście pogoda była w sam raz, więc nie miałyśmy żadnego problemu. Porobiłyśmy też trochę fotek, a ja fotografowałam różne budowle tego wielkiego ,, city '' . Nieźle nam szło zapoznanie się z miastem, ale musiałyśmy się jeszcze przyzwyczaić do ludzi i tradycji.
- Naty... - zaczęłam wyjmując gofra z ust - chodź, rusz ten swój zadek, musimy powoli się zbierać. W poniedziałek nasz pierwszy dzień szkoły.
- A no taa... Okeey już tylko dokończę gofra - łakomczuszka włożyła resztę gofra do ust i zaczęła mówić z pełną buzią - no okey, chodź idziemy już, bo się zaraz zadławię tymi goframi.
- Natyy... ty mała świnio. - zaśmiałam się.
 Do domu wróciłyśmy wyczerpane, było już późno, więc szybko poszłyśmy spać. Nie ma co, zbliżał się poniedziałek, dzień, w którym miałam poznać wielu nowych ludzi. Nauczyć się właściwie żyć w Londynie. Współpracować z innymi. W sumie trochę się stresowałam, ale jednocześnie się cieszyłam, lubię poznawać nowe osoby.
Z Natashą spacerkiem szłyśmy w stronę szkoły, którą szybko znalazłyśmy.
- Carly, to ta szkoła.? Dobrze trafiłyśmy.? Jakaś wielka. - zapytała Naty zdziwiona widokiem szkoły.
- Szkoła jak każda inna, bejbe, a teraz wchodzimy...
Wewnątrz wydawała się jeszcze większa. Szłyśmy przed siebie, z każdym krokiem było widać jakąś szafkę lub drzwi. Masa kolesi i lasek trzymających książki... Zgaduję, że ta szkoła obejmuje ponad 800 osób... Usłyszałyśmy dzwonek, po chwili też znalazłyśmy właściwą salę.
- To chyba tu, sala nr. 21. - nacisnęłam na klamkę drzwi. Naszym oczom ukazała się duża klasa. Wszyscy byli już na miejscach. W sali panowała niezwykła cisza. - Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie, jesteśmy nowe.
- A tak, Carley i Natasha. - usłyszałam chrypły głos kobiety trzymającą kredę - Dzieciaki, to nasze nowe uczennice, są z Los Angeles. Usiądźcie tam dziewczynki. - pokazała nam dwie puste ławki.- zaraz podam wam wasz plan lekcji.
- Część, jestem Tom - jakiś chłopak z rozwianą grzywą przedstawił mi się.
- Carly. Mogę zapytać jaką mamy teraz lekcję.?
- Biologię.
- Dzięki wielkie.
- Chcesz pogadać na przerwie w stołówce.?
- A może... - nie dokończyłam słów, bo w rozmowę wtrąciła się jakaś blondynka.
- Ej, zostaw mojego chłopaka, on jest mój, spadaj wieśniaczko. - odwróciłam się i nawet nic nie powiedziałam. Był to już znak, że chyba nie będzie mi tu za dobrze.
 Ta lekcja nie minęła mi tak szybko i łatwo, zwłaszcza, że nauczycielka w niektórych momentach prosiła mnie do odpowiedzi. Czasem odpowiadałam pełnymi zdaniami, a czasem po prostu nie wiedziałam co z siebie wykrztusić. W końcu koniec tej męczarni - pomyślałam i skierowałam się do drzwi, ale zatrzymał mnie głos tej samej blondynki.
- A teraz proszę o ciszę klaso, mam coś ważnego do powiedzenia - laska przykuła moją uwagę, więc słuchałam, co ma do powiedzenia. Dziewczyna skierowała na mnie wzrok. Miałam złe przeczucia... Stanęła na krzesło i zaczęła gadać. - Dla twojej świadomości, kruszynko moja kochana, jestem Scarlet, więc lepiej traktuj mnie tu z powagą.
- Soryy, masz zamiar mi coś tłumaczyć.?
- Ha ! - uśmiechnęła się bezczelnie. - Okey, zaczynam ,, przemawiać '' . Jak widzicie ta nowe Carly... - podkreśliła moje imię - niezbyt tu pasuje... Tylko weszła do klasy i już zaczęła podrywać mojego chłopaka. Czy ona ma takie prawo.? Nie wydaje mi się. Phi ! Ciekawe czy w ogóle w swojej szkole miała jakichś przyjaciół... - cała się zaczerwieniłam. Prędko wybiegłam z klasy, nie miałam zamiaru już dłużej patrzeć na tą żmiję. - No. To tyle mojego przemawiania. Dzięki za uwagę.
 * Perspektywa Natashy *
Po tych jej wrednych słowach cała klasa zamarła. Jeszcze ma czelność do takiej gadki.? Co ona sobie myśli, upokorzyła moją przyjaciółkę. Nie daruję jej tego !
- Co zrobiłaś . ?! - zaczęłam krzyczeć do Scarlet - jesteś teraz z ciebie zadowolona ? Po cholerę w ogóle to gadałaś. ?
- A tak. Zapomniałam jeszcze dodać tam ciebie, przepraszam kochanie... - po tym już chciałam jej przywalić, a nawet miałam taki zamiar, ale nie potrafiłam. Pierwszego dnia w nowej szkole nie chcę mieć już przechlapane. Rozejrzałam się dookoła klasy, ale Carly już nie było. Szybko popędziłam jej szukać.
 * Perspektywa Carly *
Dlaczego ona mi to zrobiła ? Już chyba nigdy nie pokarzę się w tej szkole... Wybiegłam pędząc w kierunku mojego domu. Na moje szczęście musiało przecież zacząć padać, a ja byłam w krótkim rękawku. Łzy spływały mi po policzku. W pewnej chwili potknęłam się i upadłam prosto na kałużę błota. Wokół chyba nie było żadnej żywej istoty. A może to ja trochę przesadziłam z moją reacją ? Chyba nie powinnam od razu tak uciekać ze szkoły.
- Auć... Moje kolano - spojrzalam na ranę.
- Ej... dlaczego płaczesz. ? - usłyszałam głos wychodzący zza krzaków. - chodź, pomogę ci wstać.
- Dziękuję. Ja.. nie płaczę.. może.. może już pójdę, dzięki za pomoc. - zacinałam się, a nawet nie spojrzałam na tego gościa.
- Nie, zaczekaj, dam ci swój płaszcz, pewnie ci zimno jesteś w krótkim rękawku. - odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego chłopaka. Spod jego kaptura dało się zobaczyć bujne loki. Nie wiem skąd, ale jakbym go już gdzieś widzialam.
- Jestem Harry - przedstawił się nakładając na mnie swój płaszcz. - Harry Styles
- Carly Loon. Dziękuję. chwila.... Czy ty nie jesteś członkiem tego zespołu... One.. direction ?
- Tak, ale proszę, nie piszcz. - zasłonił mi buzię ręką, jakby myślał, że jestem jego fanką czy coś.
- Daj spokój, nie mam zamiaru piszczeć. Przecież ledwo cię poznałam !
- Uhh... Nieważne. Chodź może do mnie, mieszkam tu nie daleko, dam ci coś do przebrania, jesteś cała mokra i zmarznięta.
- No niech ci będzie. - lekko uśmiechnęłam się pod nosem.



***
                                              Hej ! :) Dziękuję za 9 komentarzy !
I jak wam podoba się ta część.? Czego spodziewacie się później.?
Ten rozdział jest odrobinę dłuższy niż poprzedni :)
Proszę jeśli już tu jesteś to SZCZERZE skomentuj. :)
Następną część dodam może jutro. Dziękuję

poniedziałek, 8 lipca 2013

1 rozdział. ,, Jakie pierwsze wrażenia.? ''

                                                 * Proszę, jak już tu jesteś to skomentuj *

- Trochę się stresuję jutrzejszego wyjazdu... Co będzie, jeśli mnie tam nikt nie polubi.? - warknęłam wkładając ubranie do walizki.
- Gadasz jakieś głupstwa ! Jesteś świetną laską. Zobaczysz, to będzie najwspanialsza przygoda naszego życia. - odezwała się Natasha.
 Dziś był ostatni dzień pobytu w Los Angeles. Musimy pożegnać się z tym miastem. Obiecałam sobie, że w tym dniu, spotkamy się z przyjaciółmi na lodach, więc po spakowaniu walizek udałyśmy się do parku. Delektowaliśmy się tocząc nasze ostatnie rozmowy. Potem czule pożegnałyśmy się z przyjaciółmi. Niestety poleciało kilka łez, przecież Los Angeles to moje miasto, to tutaj się urodziłam, wychowałam, poczułam chęć do fotografowania, znalazłam swoje hobby. W końcu wróciłyśmy do domu. Było już późno, a mamy lot o piątej nad ranem, dlatego trzeba się już położyć.
 Pisk.? Ryk.? Dźwięk.? Nie wiem jak to nazwać, coś obudziło mnie wcześnie... Niechętnie podniosłam się do pozycji siedzącej i wyłączyłam głośny budzik. Dziś jest ten dzień - zorientowałam się. Zeszłam na dół do łazienki drepcząc nogami o skrzypiące schody. Wykonałam ,, poranny '' prysznic, umyłam zęby i wyczesałam się. Ubrałam się w przygotowane wcześniej ciuchy. Naty właśnie robiła w kuchni pyszne omlety, które ze smakiem skonsumowałyśmy. Powoli szykowałyśmy się do wyjścia. Wychodząc, spojrzałam ostatni raz na pomieszczenie i lekko się uśmiechnęłam. Zamknęłam drzwi, przekręcając kluczyk. Ostatnie widoki tego wspaniałego miasta... I... pojechałyśmy na lotnisko.
,, Pasażerowie lotu do Londynu proszeni są o zapięcie pasów, za chwilę będziemy wyjeżdżać. ''
Przez ten lot mało się odzywałam, mówiłam tylko kilka słów na temat nowego miasta, nowych pasji... Z jednej strony nie umiałam pogodzić się z tym, że właśnie żegnam się z miastem, którego tak kochałam, ale z drugiej strony, jestem szczęśliwa, że dostałam szansę, na mieszkanie w Londynie.
- Carly... Wstawaj... Carly... - usłyszałam głosy Naty.
- Co.? Która godzina.? - zapytałam powoli otwierając moje męczące powieki.
- Za około 30 minut będziemy na miejscu. Przed chwilą było gadane.
- Już.? OoO...
Po tych paru minutach siedzenia w samolocie, wreszcie dotarłyśmy na miejsce. Nasze pierwsze wrażenia.? Ogromne miasto, deszczowa pogoda, jak to na Londyn. Pojechałyśmy szukać właściwej ulicy ,, Grenkle 67'' Po dłuugich szukaniach w końcu znalazłyśmy wielki dom z ogrodem. Weszłyśmy do środka, spostrzegłyśmy przedpokój, potem salon, kuchnia i łazienka. Wchodząc schodami na górze były trzy sypialnie średniej wielkości i mała, kolejna łazienka. Meble były świetnie poustawiane, obrazy dodane na ścianach stanowiły barwę tego domu. W sumie nie wiem po co nam taki wielki dom. No nic, było już późno, rozpakowałyśmy się tylko, zajęło nam to z godzinę. Potem wskoczyłyśmy do łóżek, przecież jutro wielki dzień - trzeba zrobić zakupy, zapoznać się trochę z miastem. Z moimi już przygotowanymi planami szybko zasnęłam, czekając na następny dzień.

***
Wiem, że ten rozdział jest nudny i bardzo krótki, ale następne rozdziały będą dłuższe i ciekawsze. To dopiero początek tego opowiadania. Proszę skomentuj to wiele będzie dla mnie znaczyło :))
Może już jutro dodam kolejną część. ♥ Papaa.

Prolog

Co tu powiedzieć... Nazywam się Carly. Pochodzę z Los Angeles, nie jestem jakaś specjalnie bogata. Urodziłam się by fotografować. Kocham świat, marzę o wyjeździe w jakieś piękne rozległe miejsce. Jestem chyba rozrywkowa, słucham muzyki pop. Moja przyjaciółka z Los Angeles nazywa się Natasha ( Naty), często spędzamy ze sobą czas. Lubimy wspólne zakupy i zwiedzanie miasta. Już za niedługo ma się spełnić nasze największe marzenie. O czym będzie moje opowiadanie? Z czego będzie się składać.? Właśnie za chwilę się dowiecie.

***
Proszę, jak już tu jesteś to skomentuj.
Jakie wrażenia?
Rozdziały postaram dodawać się szybko.
Ale chciałabym żebyście jeszcze wiedzieli, że to mój pierwszy blog.
Pod spodem proszę o SZCZERE komentarze :)) Miłego czytania.